Z profesorem Kazimierzem Braunem rozmawia Wiesław Magiera:
– Panie profesorze, jak Pan zapewne zauważył, w kontekście ostatnich wypadków, które rozegrały się w polskim Sejmie, z udziałem posła Grzegorza Brauna, pojawiły się, a raczej ponowiły się, sugestie, że jest on Żydem i, posługując się prowokacją, w istocie służy interesom żydowskim.
Kazimierz Braun: – To są insynuacje, kłamstwa i, po prostu, brednie.
– Jest Pan ojcem Grzegorza Brauna. Proszę opowiedzieć o pochodzeniu swoim, a zatem i swego syna.
– Moi przodkowie Baltazar i Katarzyna Braun, przybyli do Polski z Austrii około połowy XVIII wieku. Osiedlili się we Lwowie. Byli katolikami. Jest zachowane świadectwo urodzenia ich pierworodnego syna Andrzeja i jego chrztu w lwowskiej Katolickiej Katedrze Łacińskiej w 1758 r. Księgi parafialne notują chrzty ich dzieci, potem następnych pokoleń, oraz pogrzeby kolejnych członków rodziny. Nazwisko Braun jest dość popularne w Austrii, na Słowacji, w Czechach i w Niemczech. Rodzina moich przodków została na stałe w Polsce i bardzo szybko się spolonizowała. Odtąd, była po prostu rodziną polską i katolicką.
– Czy istnieją na ten temat źródła historyczne?
– Tak. Istnieją bardzo liczne źródła, dokumenty, zapisy. Już wspomniałem księgi parafialne lwowskiej, Katolickiej Katedry Łacińskiej. Historię rodu Braunów z benedyktyńską dokładnością zbadała moja córka, dr Monika Braun. Sięgała do licznych spisanych źródeł, a więc właśnie ksiąg parafialnych, wykazów uczniów i studentów szkół i uniwersytetów, na które uczęszczali, dokumentacji, jaka po nich pozostała w miejscach ich pracy oraz bardzo licznych innych dokumentów, a także do ogromnej liczby listów. Całość swoich badań przedstawiła w obszernej, historycznej, naukowej monografii rodziny Braunów oraz rodzin, z którymi Braunowie wchodzili stopniowo w liczne koligacje, wrastając w Polskę i polski naród. Wśród rodzin, z jakimi związali się Braunowie, byli Żulińscy, a wśród nich doktor Roman Żuliński, członek Rządu Narodowego w Powstaniu Styczniowym, stracony na stokach warszawskiej cytadeli wraz z Romualdem Trauguttem i innymi w 1864 r. Byli też Medweccy – Mieczyław Medwecki zapisany jest w historii II wojny światowej jako pierwszy polski lotnik, który zginął w walce z lecącymi na Kraków niemieckimi bombowcami 1 września 1939 r. Innymi krewnymi byli między innymi Rucińscy, Micińscy, Wyhowscy, Węgrzynowscy, Dłuscy, Choroszewscy, Pileccy. Monumentalna (965 stron, kilkaset fotografii, drzewa genealogiczne) książka dr Moniki Braun nosi tytuł „Migrena. Kronika rodzinna”. Wydało ją Wydawnictwo Austeria (Kraków – Budapeszt – Syrakuzy, 2021). Jest to dosłownie kopalnia wiedzy na temat całej naszej rozgałęzionej rodziny. Tam należy odesłać każdego, kto interesuje się pochodzeniem Grzegorza Brauna.
– Co to za dziwny tytuł – „Migrena”?
– Migreny prześladowały wielu członków rodziny w kolejnych pokoleniach. Wytworzyła się wręcz taka tradycja rodzinna. Pamiętam jak cierpieli na migreny moja babka, Henryka, mój ojciec Juliusz, moja siostra Maria. Ja sam nie byłem od nich wolny.
– Dalsze losy rodziny Braunów związane są z Tarnowem, prawda?
– Do Tarnowa przeniósł się mój pradziadek, z zawodu urzędnik, Józef Braun. I tam urodził się mój dziadek Karol. Studiował on prawo na UJ w Krakowie, a praktykował je jako notariusz w Dąbrowie Tarnowskiej, potem także w innych miejscowościach Galicji. A w Tarnowie poznał swoją przyszłą żonę, Henrykę Millerównę, i tam ostatecznie osiedliła się w cała rodzina moich dziadków w 1914 r.
– Proszę powiedzieć coś więcej o tej rodzinie.
– Dziadek Karol był notariuszem i przywódcą Sokolskim. To on prowadził defiladę Sokołów w Krakowie na uroczystościach odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego w 1910 r. Babcia Henryka była po pierwsze troskliwą żoną i matką, ale także działaczką niepodległościową, społecznicą. Należała do komitetu obywatelskiego, który odbierał od Austriaków władzę nad wyzwolonym, jako pierwsze polskie miasto, Tarnowem w ostatnich dniach października 1918 r. Potem była m.in. Komendantką Krakowskiej Chorągwi Harcerek. Moi stryjowie Kazimierz i Jerzy, mój ojciec Juliusz, oraz moja ciotka Jadwiga, urodzili się w Dąbrowie Tarnowskiej, ale potem mieszkali przez pewien czas w Tarnowie. Mój stryj Kazimierz – a więc stryjeczny dziadek Grzegorza – był Legionistą, potem lotnikiem, porucznikiem Wojska Polskiego, zapisał bohaterską kartę w wojnie z bolszewikami, jako strzelec pokładowy walcząc z konnicą Budionnego. Odznaczony krzyżem Virtuti Militari. Zginął w 1920 roku. Mój stryj Jerzy – drugi stryjeczny dziadek Grzegorza – wtedy młody poeta, student Uniwersytetu Jagiellońskiego, poszedł na wojnę z bolszewikami jako ochotnik. Przez wolne dwudziestolecie był pisarzem, filozofem, redaktorem, wydawcą. W czasach II wojny założył organizację niepodległościową Unia, wszedł z nią do Stronnictwa Pracy. Był członkiem, a potem przewodniczącym, Rady Jedności Narodowej (podziemnego parlamentu), a następnie ostatnim najwyższym zwierzchnikiem podziemnego rządu – Delegatem Rządu RP na Kraj – w 1945 r. Latami więziony był potem przez komunistów. Moja ciotka Jadwiga, zamężna Domańska – cioteczna babka Grzegorza – była aktorką. Jako kurierka ZWZ z Warszawy do Wilna została zaaresztowana przez Sowietów i zesłana do gułagu. Uwolniona po układzie Sikorskiego ze Stalinem, podążyła do polskiego wojska pod dowództwem gen. Andersa i została tam przez niego nominowana dyrektorem Teatr Dramatycznego 2 Korpusu. Przeszła ze swym teatrem cały szlak żołnierski z „ziemi nieludzkiej” (jak ją nazwał Gustaw Herling Grudziński), przez Persję, Palestynę, Włochy, do Londynu. Nie chciała wracać do Polski pod komuną. Wybrała emigrację.
– A Juliusz Braun, dziadek Grzegorza?
– Mój ojciec, Juliusz – dziadek Grzegorza – chodził do szkół w Tarnowie. Studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie się doktoryzował. Był adwokatem i działaczem Akcji Katolickiej. W 1931 r. ożenił się z Elżbietą Szymanowską, córką ziemianina, Michała Szymanowskiego, z Mokrska Dolnego nad Nidą. Tam się urodziłem, we dworze mego dziadka. I to jest kolejne rozgałęzienie korzeni mego syna Grzegorza – przez swoją babkę, Elżbietę Szymanowską i jej koligacje, między innymi, z rodem Tymienieckich. Kazimierz Tymieniec-ki, twórca w 1919 r., a następnie wieloletni profesor Uniwersytetu Poznańskiego, był moim chrzestnym ojcem, a Janusz Tymieniecki, ziemianin z polskiego Pomorza, zginął w Auschwitz. Natomiast brat matki, Jan Szymanowski, kawalerzysta, porucznik Wojska Polskiego, był ciężko ranny w kampanii wrześniowej, za dzielność otrzymał order Virtuti Militari. Po wojnie, jako ziemianin, był przez pięć lat więziony. Zaś mój ojciec, jako harcerz, był ochotnikiem w wojnie 1920 r. i ochotnikiem w wojnie 1939 r. (już wtedy powyżej wieku poborowego). Był kierowcą generała Tadeusza Piskora, dowódcy Armii Lublin, a potem i Armii Kraków. Wraz z generałem dostał się do niemieckiej niewoli. Uciekł jednak z obozu jenieckiego. W czasie wojny był dwukrotnie więziony przez Niemców, ale oba razy, wręcz cudownie, ocalany. Po wojnie włączył się odbudowę kraju, był dyrektorem Izby Przemysłowo-Handlowej w Częstochowie, gdzie utrzymywał stałe kontakty z Jasną Górą i z Episkopatem, a także stworzył pierwszą w Częstochowie wyższą uczelnię, Wyższą Szkołę Administracyjno-Handlową i został jej rektorem. Został jednak zaaresztowany przez komunistów w 1948 roku i latami siedział w więzieniu. Zrehabilitowany, został profesorem w Polskiej Akademii Nauk. Tu dodam, że napisałem o nim książkę biograficzną pt. Mój Ojciec (Wydawnictwo A. Marszałek) i tam również można sięgnąć, aby dowiedzieć się więcej o przodkach Grzegorza.
– Z pana relacji wynika, że to była piękna, polska, katolicka, patriotyczna rodzina.
– Tak. Tacy byli przodkowie Grzegorza z mojej strony.
– O pochodzeniu człowieka, wedle tradycji żydowskiej, decyduje, kto był jego matką. A więc jak to było od strony matki Grzegorza Brauna?
– To jakby druga strona tego samego medalu – pochodzenia Grzegorza Brauna. Jego matką jest moja żona Zofia, z domu Reklewska. Oboje jesteśmy katolikami. Zawarliśmy ślub w kościele sióstr franciszkanek przy ulicy Piwnej w Warszawie w 1962 roku. Moja żona, a więc matka Grzegorza, pochodzi ze starego polskiego, rycerskiego, szlacheckiego, ziemiańskiego rodu Reklewskich, herbu Gozdawa, którego zapisana historia sięga XVI wieku. Od wieków ród Reklewskich siedział w Sandomierskim. Jeden z przodków mojej żony, Wincenty Reklewski, pułkownik Wojska Polskiego i znany poeta, zginął w wyprawie Napoleona pod Moskwą. Ojciec mojej żony, także Wincenty Reklewski, zabity przez czerwonych bandytów w grudniu 1939 roku, był właścicielem dóbr Mirogonowice. Jego żoną była Danuta z Wasiutyńskich, której ojciec, uczony i inżynier, Aleksander Wasiutyński, był jednym z organizatorów i przywódców strajku szkolnego w zaborze rosyjskim w 1905 roku, domagającego się nauczania po polsku, a nie po rosyjsku. W 1919 roku należał do twórców Politechniki Warszawskiej i następnie był jej wieloletnim, znanym i szanowanym profesorem. Do dziś jego imię nosi tam jedna z sal wykładowych. Moja żona Zofia spędziła dzieciństwo w rodzinnym dworze w Mirogonowicach, do chwili kiedy została, wraz z matką i czworgiem rodzeństwa, wyrzucona przez reformę rolną na wiosnę 1945 roku. Książka wspomnieniowa mojej żony Urodziłam się pomiędzy… (Wydawnictwo 3DOM, 2022; ta książka jest bestsellerem, miała już cztery wydania), jest kolejnym dokumentem pochodzenia Grzegorza. Przez swoją matkę, z domu Zofię Reklewską, Grzegorz został niejako włączony w tradycję rodzinną Reklewskich i Wasiutyńskich, oraz ich koligacje, między innymi z rodziną Romockich. Bohaterowie Powstania Warszawskiego, bracia Romoccy, Andrzej „Morro” i Jan „Bonawentura”, byli kuzynami Zofii. Tak więc, wracając do Grzegorza, powiedzmy to jasno, skoro ta jasność jest tu oczekiwana: matką Grzegorza Brauna jest Zofia, z domu Reklewska, Polka i katoliczka.
– Korzenie Grzegorza Brauna są więc, ze strony obojga rodziców oraz stojących za nimi rodów, niewątpliwie polskie, a równocześnie katolickie. Jest on Polakiem i katolikiem z krwi, kości, tradycji i przekonań.
– Grzegorz wchłaniał te wszystkie tradycje z opowiadań rodzinnych, często spędzając wakacje ze swoimi dziadkami, czytał o nich. Szeroko i głęboko zapuszczał swoje korzenie w polską i katolicką glebę. Jest dziedzicem najlepszych polskich tradycji patriotycznych i wolnościowych, a swoją wiarę manifestuje publicznie.
– Dziękuję za rozmowę.
(prof. Kazimierz Braun udzielił tego wywiadu dla tygodnika „GŁOS”, którego od szeregu lat jest współpracownikiem).