Kto i w jaki sposób powinien uczyć dzieci historii?

Kto i w jaki sposób powinien uczyć dzieci historii?

(Poniżej artykuł nawiązujący do wystąpienia na VIII Konferencji Pobudki „Szkoła” 1 grudnia 2023 r. w Toruniu. Pod artykułem link do pobrania „Skryptu”.)

Ośmielam się zabrać głos w tej sprawie, nie dlatego, że napisałem jedną czy drugą książkę o tematyce historycznej, ale dlatego, że jako ojciec syna uczącego się w edukacji domowej – osiągnąłem (osiągnęliśmy!) sukces.

Taki też będzie mój punkt widzenia – rodzica nauczającego swoje dziecko; być może dla innych punktów widzenia okaże się on również przydatny.

Odpowiadając od razu na pytanie „kto” – twierdzę, że historii powinien uczyć ojciec. Ojciec otrzymał od Pana Boga kierowniczą rolę w rodzinie i to przewodzenie obejmuje także nadawanie familii kierunku ideowego. Na marginesie mogę dodać, że kierownictwo ojca w rodzinie w moim przypadku przejawia się również w posiadaniu decydującego głosu co do wyboru ubrań. Moja żona z pewnością potwierdzi, że idealne ubrania kupowane są wspólnie. Oprócz historii, ojciec powinien także nauczać religii, niekoniecznie w zakresie prawd katechetycznych, ale tam, gdzie splata się ona z historią. Wszak nasza religia jest religią historyczną!

Jaki jest wykład historii w szkole i co jest w podręcznikach? To pełna sprzeczności sieczka. Znajduje się tam i unia krewska, i Unia Europejska, i święta królowa Jadwiga, która dla postępu religii katolickiej wyrzeka się osobistego szczęścia, i nieświęty eurokołchoz, który nakazuje wspierać morderstwa nienarodzonych dzieci i zboczenia – a oba te zjawiska podawane są jako coś pozytywnego. To sprzeczność, której ludzki rozum znieść nie może! Inny paradoks: z jednej strony akceptuje się chrzest Polski i księcia Mieszka z towarzyszami, z drugiej strony czci się aktualny hymn Polski, do którego muzykę napisał mason, tekst napisał mason i bohaterem którego jest mason.

Owszem, te rażące zgrzyty można w jakiś sposób uzasadnić, gdy przyjmie się za fundament przekazu teorię ewolucji (źródłowo darwinowską), która jest fałszem założycielskim oficjalnego nauczania i która faktycznie jest w nim nieustannie obecna. Wtedy można powiedzieć, że kiedyś byliśmy „głupsi” i uznawaliśmy za dobro coś, co w istocie jest złe – i odwrotnie. Na temat tego, czym rzeczywiście jest „teoria ewolucji” w znakomitych wykładach do odnalezienia w internecie wypowiada się ks. prof. Tadeusz Guz. Ja tylko krótko i zwięźle: wszystkie mutacje teorii ewolucji wywodzą się od Karola Darwina, który chciał intencjonalnie, wypowiadając się na ten temat expressis verbis, wtłoczyć światopogląd protestancki w naukę biologii. Protestancki światopogląd: Bóg (bóg?) nie jest metafizyczny i wiecznie niezmienny, ale jest procesem i poprzez przezwyciężanie przeciwieństw szuka swojej samoświadomości w rozwoju świata. Zawsze na danym etapie zwycięża mocniejsze przeciwieństwo. Brzmi znajomo w kontekście ewolucji gatunków? Oczywiście, od samego jej powstania po dzień dzisiejszy, nie ma na tę wyssaną z brudnego palca, antynaukową teorię najmniejszych dowodów.

Przy okazji – ze źródeł audiowizualnych do nauki historii, których zasadniczo radziłbym unikać – polecam dwa wyjątki: ks. Guza właśnie i „Luter i rewolucja protestancka” Grzegorza Brauna.    

Zarówno podejście literackie do historii, jak też system blokowy nauczania w edukacji domowej, gdzie przerabia się przedmiot w sposób ciągły, na przykład w czasie dwóch miesięcy, pozwala jaskrawiej dojrzeć bezsens podręcznikowej lekcji. Te dwa aspekty schodzą się ze sobą. Bo historia to nie tylko nauka, ale opowieść. Tato, opowiedz mi jakąś historię… Gdy ma się ambicję snucia historii, bez względu na to, czy jest to historia mała czy duża, konieczne jest uchwycenie jej sensu. Ona musi się po coś zaczynać i przez coś prowadzić do jakiegoś celu. Jaką historię powinniśmy zatem snuć? ŚWIĘTĄ HISTORIĘ STWORZENIA i ŚWIĘTĄ HISTORIĘ ZBAWIENIA – dwa krzyżujące się wątki tej samej opowieści. W nich wszystko się zawiera – i dzieje narodów, i dzieje jednostek – a co poza nimi jest, od złego pochodzi.

Ze źródeł pisanych, jakie wykorzystałem do nauki dziecka, polecam „Świętych w dziejach narodu polskiego” Feliksa Konecznego – tę książkę nad książkami – oraz dwa tomy „Historii Polski” z dopiskiem „nowe spojrzenie” Radosława Patlewicza. One w zupełności wystarczą dla ucznia na poziomie czwartej klasy szkoły podstawowej i wyższych. Skrypt, który załączam, niech posłuży każdemu do dowolnego wykorzystywania na potrzeby własne (jest złożony z uwzględnieniem marginesów – można go po wydrukowaniu od razu zbindować). Jest on próbą napisania historii Polski według kryteriów podanych powyżej – dokonaną z aktywnym udziałem ucznia. W sensie doboru treści, jest kompilacją wzmiankowanych materiałów, z niewielkim dodatkiem własnych przemyśleń. Jest – trzeba to powiedzieć – kompromisowy, a kompromis zawiera z podstawą programową wyznaczaną przez państwo. Gdyby nie to – tata-nauczyciel sięgnąłby i do takich źródeł historii świata, jak objawienia świętej Katarzyny Emmerich. A dlaczego nie?

Skrypt ten w czwartej klasie podstawówki okazał się skutecznym narzędziem do uzyskania oceny celującej z przedmiotu „Historia”, a praca nad nim sprawiła, że uczeń bujnie rozwinął swoje zainteresowania historyczne i pod niektórymi względami, co tu dużo mówić, prześcignął nauczyciela. Dziś jest on zdolny do prowadzenia polemik ze swoim obecnym nauczycielem, w państwowej szkole, do której z pewnych względów musiał się zapisać. Nauczyciel ten, nawiasem mówiąc, ma charakterystyczne dla naszych czasów, lewicowe poglądy. Mimo to, jego uczciwość pedagogiczna nie pozwala mu przejść obojętnie wobec wyróżniającego się poziomu polemisty. Nie waha się także nagrodzić go kolejną „szóstką”.      

Piotr Heszen

Skrypt do nauki historii dla czwartoklasistów

Piotr Heszen – wystąpienie w Toruniu video

Skrzynki podawcze i kontaktowe:

Krajowa Komisja Rewizyjna:

Komisja Rewizyjna Okręgów:

Sąd Dyscyplinarny:

Komitet Polityczny:

Rada Naczelna:

Sekretarz Generalny: