Szczęść Boże wszystkim Polakom małym i dużym, tym, którzy mogą zabierać głos w swojej obronie, i tym, którzy tego głosu zabrać nie mogą!

Kto z państwa wie z pierwszej ręki, o czym tutaj debatujemy? Ja, owszem, jako reżyser dokumentalista kilkanaście lat temu w cudzysłowie „doktoryzowałem” się z tego tematu. Miałem okazję – realizując zdjęcia do filmu, który państwu usilnie, nieskromnie polecam: „Eugenika w imię postępu” – spotkać ojca polskiego in vitro pana prof. Szamatowicza w białostockim zagłębiu in vitro i widziałem tę selekcję dokonywaną na moich oczach, nie na rampie oświęcimskiej, to było małe szkiełko laboratoryjne, dokonywał tej selekcji zootechnik. Może nie wszyscy państwo wiecie, że z uwagi na koszta zatrudnia się w realizacji tej procedury osoby niekoniecznie legitymujące się jakimkolwiek dyplomem medyka od ludzi.

Widziałem te baniaki z ciekłym azotem, w którym trzyma się to, co zostanie jako efekt, produkt uboczny tej selekcji. I one tam stoją, te baniaki, może nawet do dziś stoją te, które wtedy oglądałem. Ale nieprzekonanych nie przekonam. Więc opowiem państwu coś ciekawego. Wtedy, w trakcie tych zdjęć dokumentalnych… Tak, coś ciekawego nawet i dla panów doktorów z piekła rodem, którzy tutaj się wypowiadali na tematy im, jak sądzę, jednak bliżej nieznane.

Otóż pewien przedstawiciel personelu medycznego przepracował lata pod okiem prof. Szamatowicza i brał udział w tym procederze, a następnie – tak, nie bójmy się użyć tego słowa – nawróciwszy się i przejrzawszy na oczy, podjął ów przedstawiciel niższego personelu medycznego pracę w programie naprotechnologii. (Jeśli pani poseł ma jakieś złe doświadczenia z tym programem, to może mógłbym pomóc i skontaktować z właściwymi ludźmi). Otóż ten pielęgniarz zwrócił mi uwagę na pewien fakt empiryczny. W takim mieście jak Białystok – powtarzam: zagłębie in vitro w PRL-u i post-PRL-u, bo badania, które prowadziły do tego, trwały lata – jest z konieczności ograniczona liczba dawców. Dawców czego? Gamet, gamet męskich i żeńskich, jak się to elegancko nazywa, a mniej elegancko – no to właśnie nie będziemy wchodzili w szczegóły. Otóż ograniczona liczba dawców sprawia, że z każdym zabiegiem, który, uwaga, nie jest zabiegiem leczniczym… Wyprowadzam z błędu, bo to szereg razy padło tutaj z trybuny. Rosnący szereg tych zabiegów sprawia, że rośnie matematyczne prawdopodobieństwo, że tu, na tym świecie, nie na tamtym, spotkają się dzieci tego samego tatusia najczęściej. Spotkają się, nie wiedząc o tym, że są dziećmi tego samego dawcy. I być może, zwrócił mi na to uwagę ów pielęgniarz, zechcą jakimś, jak to się mówi po świecku, zbiegiem okoliczności dać początek nowemu życiu. Tylko nie będą wiedzieli o tym, że

mają tego samego tatusia, bo z mamusią to jednak łatwiej ustalić. I to już było kilkanaście lat temu, kiedy wysłuchałem tej prognozy. To niestety nie weszło do filmu, gdyż było off the record.

Mijały lata, sprawa weszła do agendy parlamentarnej, miejskiej, stała się sztandarem rewolucji, która w poszukiwaniu zaginionego lumpenproletariatu rozgląda się za nowymi grupami ludności, które mogłaby wciągnąć do swoich szeregów. Wzięliście to na sztandar, wy, ludzie wielopokoleniowo już niestety reprezentujący mentalność eugeniczną, mentalność aborcyjną. I otóż z upływem lat zacząłem czytać doniesienia, z których kilka państwu przeczytam, bo niektóre są świeże.

W dalekich krajach z drugiej strony globusa lekarz ojcem 49 dzieci. Przy zabiegach in vitro używał własnego nasienia. Skandal. W Kanadzie – uspokajam, to tylko ludowa republika Kanady, to daleko, to na pewno nie u nas, na pewno nie u nas – ginekolog zapładniał pacjentki własnym nasieniem. Nie wiadomo, ile ma dzieci. I świeża rzecz, z tego roku, wiecie państwo, marzec 2023. Pan Jonathan Jacob Meijer, holenderski muzyk, jest biologicznym ojcem 550 dzieci, które wytropiły tatusia. Najpierw jakieś dwie dziewczynki zorientowały się, że mają oczy nie po mamie, nie po tacie. Wynikło z tego śledztwo policyjne i – uwaga – jacyś ludzie publicznie domagają się zniszczenia zmagazynowanych plemników tego dobroczyńcy ludzkości. Oczywiście to nie u nas, prawda? U nas w Polsce procedury na pewno są przestrzegane.

Szanowni Państwo! Zapraszacie naszych rodaków, żerując na ich dramatach życiowych, do przedsionka piekieł, już na tej ziemi. Nie będę rozszerzał tej argumentacji i powiem tylko, że moglibyśmy powiedzieć: dajcie nam, katolikom, normalnym, uczciwym ludziom, spokój i nie każcie nam płacić na to, co tam sobie robicie. Ale sprawa, jak widzicie, ma konsekwencje potencjalnie społeczne; konsekwencje, z których problemy z ustalaniem linii dziedziczenia majętności będą najmniejszym problemem, szanowni państwo.

Są procedury godziwe i niegodziwe. I to, że bardzo wielu ludzi pragnie potomstwa… Chwała Bogu, normalny człowiek pragnie potomstwa i cieszy się, kiedy pan Bóg błogosławi. Ale że są niegodziwe sposoby czynienia zadość tej tęsknocie, to wiemy z historii.

Niemiecki program „Lebensborn” dał dzieci wielu poczciwym ludziom, wielu dobrym Niemcom. Wcale nie wszyscy byli członkami NSDAP. A jednak porywanie dzieci i handel nimi nie są przez nas sankcjonowane ani nie są uznawane za dobre rozwiązanie tego problemu. A więc skoro jest problem, diagnozujmy go, ale nie szukajmy rozwiązań z piekła rodem. Składam wniosek o odrzucenie tego projektu w pierwszym czytaniu.

– – – – – – – – – –

– 1. posiedzenie Sejmu dn. 22 listopada 2023 r., Projekt ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Zapis stenograficzny wypowiedzi posła Grzegorza Brauna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skrzynki podawcze i kontaktowe:

Krajowa Komisja Rewizyjna:

Komisja Rewizyjna Okręgów:

Sąd Dyscyplinarny:

Komitet Polityczny:

Rada Naczelna:

Sekretarz Generalny: